Im lepsze wykształcenie, tym większe szanse na znalezienie dobrze płatnej i satysfakcjonującej pracy. Osoby z tytułem doktora mają większe szanse na znalezienie zatrudnienia poza uczelnią, jeżeli wybiorą nauki ścisłe. Niestety w Polsce, młodzi ludzie wciąż częściej wybierają nauki humanistyczne.
Odkąd system boloński zrewidował status doktora, młodzież coraz częściej pisze prace doktoranckie, w ramach III stopnia studiów wyższych. Doktorant pobierający stypendium (1131 zł) musi prowadzić 90 godzin zajęć ze studentami rocznie, jednakże nie zwiększa to jego perspektyw na etat.
Uczelnie lubią doktorantów
Doktorów coraz więcej, a co ma z tego uczelnia? Uwierzcie, że wiele. Otóż, za każdego doktoranta, podobnie jak zwykłego studenta, otrzymuje pieniądze z budżetu państwa. Dokładniej mówiąc, uczelnia za każdego studenta pobiera od 4 do nawet 15 tys. zł. Stawka za doktoranta jest nawet pięciokrotnie wyższa. Dlatego też, uczelnie czekają na nich z otwartymi rękami. Warto także wspomnieć, że nie wszyscy z nich pobierają stypendia.
W ubiegłym roku akademickim, na polskich uczelniach studiowało 39 376 doktorantów. Najwięcej na Uniwersytecie Łódzkim, gdzie w trybie stacjonarnym zostały przyjęte 234 osoby. Na drugim miejscu był Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu ? 220 osób.
Etat na uczelni
Niestety nie każdy może liczyć na etat na uczelni. Z danych zgromadzonych przez Polską Naukę wynika, że w Polsce obecnie jest ponad 63 tysiące osób mających tytuł doktora. Najwięcej z nich posiada tytuł z nauk humanistycznych, technicznych i społecznych. O ile doktorzy nauk technicznych łatwo znajdują zatrudnienie zarówno na uczelni jak i poza nią, tak dwie pozostałe dziedziny często mają z tym problem. Przykładem może być fakt, że na 9 727 doktorantów nauk społecznych, aż 1 131 osób nie znalazło zatrudnienia na uczelni. Wśród doktorantów nauk humanistycznych ten odsetek jest jeszcze większy.
Im mniejszy uniwersytet, tym sytuacja młodych doktorów jest lepsza. Przykładowo, na UMCS w poprzednim roku na pracę mógł liczyć co drugi absolwent. na Uniwersytecie Zielonogórskim i na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego zatrudniono nawet więcej osób niż obroniło rozprawy.
Co na to doktoranci?
Jedynie 1/3 specjalistów ocenia swoje szanse na znalezienie pracy, jako dobre. Młodzi doktorzy najczęściej mówią, że podczas studiów nie mieli czasu na pracę, jak również brak im było wymaganego doświadczenia. Zauważono także, że jeżeli już ktoś zdecyduje się podjąć pracę, to często się zdarza, że pracodawcy źle patrzą na osoby z literami dr przed nazwiskiem. Stwierdzają oni, że takie osoby mają za wysokie kwalifikacje.
Ministerstwo Szkolnictwa Wyższego umywa ręce i stwierdza, że wina leży wyłącznie po stronie uniwersytetów.
Źródło: gazetaprawna.pl
J. Jankowska
Komentarze: