Egzamin ustny z języka polskiego musieli zdać wszyscy maturzyści. Na początku roku szkolnego każdy miał możliwość wybrania sobie tematu, z którego odpowiadał. Listę lektur, na podstawie których przygotowywano prezentacje, zatwierdzały okręgowe komisje egzaminacyjne.
Sam egzamin składał się z dwóch części. Na początku każdy zdający przedstawiał swoją prezentację, która nie mogła przekroczyć 15 minut. Potem na uczniów czekała rozmowa z egzaminatorami dotycząca tematyki wypowiedzi. Tego typu forma egzaminu mocno zestresowała maturzystów. W założeniu samej komisji miała ona sprawdzać umiejętności posługiwania się poprawną polszczyzną oraz obrony własnych poglądów.
Największym przeciwnikiem okazał się stres. Wielu maturzystów narzekało na emocje towarzyszące wystąpieniu. – Przed wejściem do sali znałam na pamięć całą pracę. Kiedy jednak w środku zobaczyłam komisję, poczułam pustkę w głowie – wspomina Anna z Warszawy. Sporo niepotrzebnych nerwów pojawiło się podczas rozmów. Młodzież nie wiedziała, jakich pytań się spodziewać. – Nie dość, że przeżywałam swoją prezentację, to jeszcze na szybko musiałam konstruować wypowiedzi i odpowiadać na pytania, które nie były najłatwiejsze – żali się Marta z Łodzi.
Do tego ważnego egzaminu zdający przygotowywali się miesiącami. Potrzebne były nie tylko lektury, ale również inne źródła, które wzbogacały pracę. Nie każdy wytrzymywał presję czasu. – Bałem się, że nie zdążę stworzyć prezentacji i w dodatku jej obronić – przypomina sobie Marcin z Lublina. Na szczęście, jak stwierdzili uczniowie, komisje były wyrozumiałe i większość zaliczyła swoje wystąpienia. Kluczem do sukcesu okazała się organizacja. – Od początku roku szkolnego miałam plan, jak i kiedy będę przygotowywać swoją wypowiedź. Dzięki konsekwencji nie musiałam w popłochu zbierać wszystkiego, tylko na spokojnie opanowałam cały materiał – chwali się Agata z Białegostoku.
źródło: cke.edu.pl